[Fonografika 2016]
* Kto by pomyślał w latach '90, że ten typ ze Slums Attack będzie kiedyś dojrzałym, konkretnym artystą? Peja porzucił Decks'a i całość dla niego wyprodukował DJ Zel. Nie był to zły pomysł, bo podkłady są w porządku, choć wyznam, że kilku z nich pozbyłbym się szybciutko. W większości to truskulowe granie - i to Zelowi wychodzi, ale kiedy próbuje wejść na jakieś nowocześniejsze rzeczy - a'a. Robi się dziwnie... A sam Rychu jest w formie, choć coraz częściej wydaje się powtarzać. To, że jest rap weteranem to jasne, po co mówić o tym w każdym niemal numerze? Na szczęście jest tu również trochę osobistych wycieczek do życia w rodzinie alkoholowej i trudach wybicia się z jeżyckiego Bronxu. Peja zaprosił sporo gości, nawet trafili się anglojęzyczni, ale tym razem dziesiąta liga. Za to z Polski mamy pierwszą: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... i parę innych osób. Płyta niezła, ale nic wybitnego. No i ta obrazoburcza okładka...
* Who would ever thought in the 90s, that this skinny guy from Slums Attack gonna be a mature, solid artist? Peja left DJ Decks and his album was produced by DJ Zel. It wasn't a bad idea, because them beats are alright - I'd throw out some quickly, tho. Anyway, that's some true skool sound - and Zel makes it propa, but when he turnes into some nu skul stuff - that's a no-no. It makes the whole thing strange. And Peja is in shape, even if he started getting repetitive some times. It is clear that he is a rap veteran, no need to say it over and over. But there are also some personal songs about living in alcoholic family, about hard work to get out of Jeżyce (district of Poznań city, rather dangerous). Peja invited a lot of guests, even foreign, but they don't count at all. But from Poland, we have a full list: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... and others. Good album, but nothing original. And this seditious cover...
Druga Szansa
Grand Champ
S.L.U.M.S.
* Kto by pomyślał w latach '90, że ten typ ze Slums Attack będzie kiedyś dojrzałym, konkretnym artystą? Peja porzucił Decks'a i całość dla niego wyprodukował DJ Zel. Nie był to zły pomysł, bo podkłady są w porządku, choć wyznam, że kilku z nich pozbyłbym się szybciutko. W większości to truskulowe granie - i to Zelowi wychodzi, ale kiedy próbuje wejść na jakieś nowocześniejsze rzeczy - a'a. Robi się dziwnie... A sam Rychu jest w formie, choć coraz częściej wydaje się powtarzać. To, że jest rap weteranem to jasne, po co mówić o tym w każdym niemal numerze? Na szczęście jest tu również trochę osobistych wycieczek do życia w rodzinie alkoholowej i trudach wybicia się z jeżyckiego Bronxu. Peja zaprosił sporo gości, nawet trafili się anglojęzyczni, ale tym razem dziesiąta liga. Za to z Polski mamy pierwszą: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... i parę innych osób. Płyta niezła, ale nic wybitnego. No i ta obrazoburcza okładka...
* Who would ever thought in the 90s, that this skinny guy from Slums Attack gonna be a mature, solid artist? Peja left DJ Decks and his album was produced by DJ Zel. It wasn't a bad idea, because them beats are alright - I'd throw out some quickly, tho. Anyway, that's some true skool sound - and Zel makes it propa, but when he turnes into some nu skul stuff - that's a no-no. It makes the whole thing strange. And Peja is in shape, even if he started getting repetitive some times. It is clear that he is a rap veteran, no need to say it over and over. But there are also some personal songs about living in alcoholic family, about hard work to get out of Jeżyce (district of Poznań city, rather dangerous). Peja invited a lot of guests, even foreign, but they don't count at all. But from Poland, we have a full list: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... and others. Good album, but nothing original. And this seditious cover...
Druga Szansa
Grand Champ
S.L.U.M.S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz