[Sanctuary Urban 2005]
* Ostatnio wpadła mi w oko ta płyta - pamiętam okładkę, pamiętam gościa, ale ni cholery nie pamiętałem, co ta płyta zawiera - kupiłem ją co najmniej dekadę temu, ale nie to, żebym jej słuchał zbyt często. Czemu? Postanowiłem album odświeżyć, bo Papa Reu przecież pracował z najlepszymi w Houston, był członkiem Cash Money i zasadniczo fani teksańskiego rapu go propsują. Posłuchałem i już wiem, czemu tak rzadko tu wracam. Podkłady są. Nawet może i niezłe, ale na palcach jednej ręki można policzyć te, które zostają w głowie - całość jest typowa dla początku XXI wieku. Nowoczesne bengery, ale bez wyrazu i oryginalności. Co innego Reu - ma oryginalny styl, mieszając klasyczne rapsy z raggowym toastowaniem - tu dają o sobie znać korzenie z Trynidadu. Zatem niezły flow i dość porządne teksty plus gościnne wersy od Lil Flip, Curren$y, Juvenile, czy Lil Keke nieco podwyższają poprzeczkę. Jednak ogólnie płyta jest ok, ale zupełnie przelatuje przez uszy. Fajna, ale totalnie bezpłciowa. Szkoda.
* Lately I've noticed this album - I remember the cover, I remember the man, but I didn't remember what the hell is on the album. I bought it like 10 years ago, but I wasn't listening to it very often. Why? Well, I decided to refresh the record, because Papa Reu worked with the best from Houston, he used to be a member of Cash Money and fans of Texan rap send mad props. So I listened and I already know, why I come back here so seldom. Beats are there. Maybe quite good, but you can use the fingers of your one palm to count those that stay in yo head for londer - they are typical for the beginning of the XXI century. Modern bangers, but without explicity nor originality. Reu is a different kind of things - he has unique style, mixing classical raps with ragga toast - his Trynidad origins come to play here. So good flow and nice lyrics plus guest vocals from Lil Flip, Curren$y, Juvenile or Lil Keke raise the bar. Generally the record is quite ok, but it flows thru the ears without stopping by. Pity.
Hold On
* Ostatnio wpadła mi w oko ta płyta - pamiętam okładkę, pamiętam gościa, ale ni cholery nie pamiętałem, co ta płyta zawiera - kupiłem ją co najmniej dekadę temu, ale nie to, żebym jej słuchał zbyt często. Czemu? Postanowiłem album odświeżyć, bo Papa Reu przecież pracował z najlepszymi w Houston, był członkiem Cash Money i zasadniczo fani teksańskiego rapu go propsują. Posłuchałem i już wiem, czemu tak rzadko tu wracam. Podkłady są. Nawet może i niezłe, ale na palcach jednej ręki można policzyć te, które zostają w głowie - całość jest typowa dla początku XXI wieku. Nowoczesne bengery, ale bez wyrazu i oryginalności. Co innego Reu - ma oryginalny styl, mieszając klasyczne rapsy z raggowym toastowaniem - tu dają o sobie znać korzenie z Trynidadu. Zatem niezły flow i dość porządne teksty plus gościnne wersy od Lil Flip, Curren$y, Juvenile, czy Lil Keke nieco podwyższają poprzeczkę. Jednak ogólnie płyta jest ok, ale zupełnie przelatuje przez uszy. Fajna, ale totalnie bezpłciowa. Szkoda.
* Lately I've noticed this album - I remember the cover, I remember the man, but I didn't remember what the hell is on the album. I bought it like 10 years ago, but I wasn't listening to it very often. Why? Well, I decided to refresh the record, because Papa Reu worked with the best from Houston, he used to be a member of Cash Money and fans of Texan rap send mad props. So I listened and I already know, why I come back here so seldom. Beats are there. Maybe quite good, but you can use the fingers of your one palm to count those that stay in yo head for londer - they are typical for the beginning of the XXI century. Modern bangers, but without explicity nor originality. Reu is a different kind of things - he has unique style, mixing classical raps with ragga toast - his Trynidad origins come to play here. So good flow and nice lyrics plus guest vocals from Lil Flip, Curren$y, Juvenile or Lil Keke raise the bar. Generally the record is quite ok, but it flows thru the ears without stopping by. Pity.
Hold On
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz