sobota, 30 listopada 2019

E.S.P. – Valoompadoom Pink

  [Select 1991]

* Płyta ESP o kretyńskim tytule plącze się tu i tam jako wspomnienie cudownych lat rapu. Owszem, ten krążek ma wszystko to, co działo się na początku lat '90. Klasyczne sample, skrecze, zabawę słowem, ale i te gorsze strony: głupie teksty, bezsensowne wypełniacze, prostackie patenty. Dlatego, choć klimat jest tu całkiem sympatyczny, nie jest to płyta, do której wraca się z sentymentalnym uśmiechem. Owszem, można to sobie włączyć, ale po wysłuchaniu całości staje się jasne, czemu trio dorobiło się tylko jednego albumu i singla później. Przeciętne, choć sympatyczne. 

* The album from ESP wit that ridiculous title comes and goes here and there as a reminder of those golden years of rap. Yup, this record has everything that rap consisted of in the beginning of the '90s. Classic samples, scratches, word play, but also those disadvantages: stupid lyrics, senseless fillers, coarse ideas. That is why, although the vibe is quite nice, that ain't a record to return with sentiments. Well, yes, you can do it from time to time, but after the listening it is getting clear, why the group made only one album and one single after that. Mediocre, but nice.



Makin' Nat Green
Another Day At The Mall
Valoompadoom Pink

piątek, 29 listopada 2019

KING ORGASMUS ONE – La Petite Mort

   [I Luv Money 2007]

* Ósma płyta Kinga trafiła do mnie jako kolejna - po drugiej części 'La Petite Mort'. Już wtedy wiedziałem, że lubię ten styl, ale ten album naprawdę rozłożył mnie na łopatki. King Orgasmus One to rapper i producent porno filmów, który na swoich płytach łączy horrorcore z obscenicznym seksem. One potrafi być naprawdę obleśny miejscami, ale to wcale nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, ja się doskonale bawię. Tym bardziej, że King naprawdę umie rymować, a wraz z nim są równie mocni i ciekawi rapperzy: B-Tight, Bass Sultan Hengzt, czy amerykanin Goretex. A muzyka to kolejna cegiełka sukcesu. Mocne, elektroniczne podkłady, energetyczne, a zarazem psychodeliczne, na których rapper czuje się świetnie. Idealnie pasuje do tego genialna okładka (jedna z najlepszych w ogóle!) i tytuł: Mała Śmierć, będąca po francusku synonimem orgazmu. Brylant!

* The eighth King's album got in my hands as another, after the second part of 'La Petite Mort'. I knew already, that I enjoy that style, but this album really got me on my knees. King Orgasmus One is a rappe rand porno flicks producer and he matches horrorcore with wicked sex on his records. One knows how to be loathsome sometimes, but it doesn't bother - well, I am really into it. King knows how to rhyme and he is accompanied by strong and interesting rappers B-Tight, Bass Sultan Hengzt and Goretex. And the music is another brick in the wall. Tight, energetic beats, a bit psychodelic, where the rapper feels really well. And that genius cover fits perfectly (one of the best ever!) and the title: Little Death, a French symbol of orgasm. Brilliant!


Es War Einmal
Das Recht Des Ersten Nacht   feat Goretex, MC Basstard
La Petite Mort

czwartek, 28 listopada 2019

TOP AUTHORITY – Rated G

   [Trak 1995]

* Na północy Stanów to chyba Flint ma najsilniejszą reprezentację, bo przecież Chicago, Detroit, Cleveland, czy Seattle, choć też mocne, nie wiem, czy mogą poszczycić się aż taką podziemną sceną (czy to temat do trudnej dyskusji?). Na ścianie mojego pokoju wisiała reklama ich płyty 'Top Authority Uncut' z The Source. I owszem, mam ich wydawnictwa, między innymi ich drugi album, 'Rated G'. To porządna porcja g-funku z mocno krwistymi tekstami, pełnymi strzelanin, morderstw itp. Nie wszystkie beaty są zjadliwe - niektóre po prostu męczą, ale jest i parę funkowych sztosów z dzikimi piszczałami, które machają głową. W Flint ten album to klasyk, dla mnie nieco nierówny.  

* On the north of the states it would be Flint with the strongest underground representation. Although Chicago, Detroit, Cleveland or Seattle have also great rappers, I am not sure if their scene is so high (is it a topic for a difficult conversation?)On my room's wall there was an ad of their album 'Uncut' torn out of The Source. And yes, I own their other releases, their second one, 'Rated G' among the others. This is a solid dosage of g-funk with fullblooded lyrics, full of shootings, murderers etc. Those all beats are bearable - some are just tiring, but there are some funk hits with wicked synths, so u can nod your head to them. In Flint they consider it a classic, but as for me it is not even.



Down For My Scratch
Murda

środa, 27 listopada 2019

19SWC – Dziewiętnaście Stopni W Cieniu

  [Fandango 2012]

* Płyta pochodzi jeszcze z czasów, kedy Miuosh nie eksperymentował z brzmieniem, nie wchodził w trapy i cloudy. Razem z Bemerem, Booryzem i Stabolem z MCF zmontowali więc bardzo fajny album. Przede wszystkim podobają mi się podkłady, ale rapperom też wiele zarzucić nie można - duży progres widać u Stabola w porównaniu z 'Made In Poland' MCF. Klasyczne, choć nowoczesne brzmienie, dobre teksty i DJ Gondek na talerzach. Nie ma tu przestojów, traklistę okrojono do potrzebnego minimum, dzięki czemu album się nie ma czasu znudzić. Znowu Ślązacy udowadniają, że tamtejsza scena jest wysoko. Fajna płyta.

* The album comes from the times when Miuosh didn't make any experinents, he hadn't get into those traps and clouds. Together with Bemer, Booryz and Stabol from MFC crew, he made a very nice album. First of all, I like the beats, but the rappers go well too - there's a big progress when we loiok at Stabol, comparing his skills from 'Made In Poland' by MFC. Classic, but modern, good lyrics and DJ Gondek on the wheels of steel. No fillers, the tracklist is short enough - so the material does not bore. Agan, those Silesian guys prove, that Silesian scene is on the higher level. Nice one.


Full
Nigdy Dość
Kiedyś

wtorek, 26 listopada 2019

GHOSTFACE KILLAH – The Big Doe Rehab

   [Def Jam 2007]

* Kiedy Zabójczy Rój Wu Tang rozleciał się po świecie, każda z pszczół zaczęła wydawać swoje solówki. Te pierwsze kosiły przy samej ziemi, ciężko było znaleźć słabą. Ale teraz, po 20 latach, z perspektywy czasu widać wyraźnie, kto gra pierwsze skrzypce, a kto jest wyrobnikiem - nie oszukujmy się, nie wszystkie solówki ze znaczkiem Wu są dobre. Ale GFK to firma, która nie zawodzi, obojętnie który album weźmiemy. Na przykład siódmy, który miał wyjść wraz z '8 Diagrams', ale RZA przesunął datę płyty Wu. Niewiele to pomogło, bo większość fanów płytę Ghosta po prostu ściągnęła z netu. Bo ten album po prostu trzeba mieć. 'Face znowu odleciał i zrealizował swój sen, w którym pośród starych, białych milionerów, przeżywa odwyk wśród luksusu... On zawsze miał pokręcone pomysły i zwykle daje im ujście. Muzyka tętni funkiem i soulem, znane sample z klasyków cofają nas do lat 90, a sam Ghost tylko popuszcza wodze - czasem trudno nadążyć za jego skojarzeniami. Wraz z nim na odwyku siedzi połowa Wu (nie ma RZA, GZA, ani Inspektora), wraz z nimi Kid Capri, Beanie Sigel i Styles P. Doskonała płyta od początku do końca, kolejne świetne dzieło GFK. Majstersztyk.

* When the Wu Tang Killa Swarm spread into the world, every bee started to release their solo albums. Those first ones were sweepin' everyone off their feet, it was difficult to find a weak one. But after those 20 years it is clear who played in the first row and who's just the worker. Don't fool ourselves, not each and every album signed with Wu seal is dope. But GFK is a rapper who don't let down, it doesn't matter which album. For example this one, seventh in his discography, which was supposed to be released together with '8 Diagrams', but RZA moved Wu album. It didn't help much - most of the fans just downloaded the album from the net. Because you just need to have it. 'Face went out of his mind again and realised his dream, where he was sitting among White, old millionaires, doing a rehab in luxuries... He always had freaky ideas to realise, and he usually makes it. Music thumps with funk and soul, known samples from classics return us to the 90s and Ghost lets his leash off - sometimes it is just difficult to follow his narration. With him, we have more than half of Wu Tang Clan (no RZA, no GZA, no Inspectah), but we also have Kid Capri, Beanie Sigel and Styles. Excellent album from beginning to the end, another brilliant piece of art by Ghostface Killah. Masterpiece.



I'll Die For you
Supa GFK
We Celebrate

poniedziałek, 25 listopada 2019

Z.B.U.K.U – Że Życie Ma Sens

  [Step 2013]

* Kiedy Zbuku, młody rapper z Prudnika, pojawił się na scenie, zdania były podzielone. Konflikt pogłębiło wydanie debiutu. Część jarała się i twierdziła, że ta świeża krew to niemal zbawiciel dla naszego hip hopu. Druga część kręciła nosem, że słabe, bezładne i bez sensu, a do tego Zbuku się wywyższa bez powodów. Prawda jak zwykle leży pośrodku. Dostał na płytę naprawdę fajne podkłady i to one są siłą napędową płyty. Bo sam Zbuku... No cóż, ma głos i ma flow. Ale za często daje się ponieść i plecie androny, do tego rzeczywiście uważa się za najlepszego na scenie, a to przecież jego pierwsza płyta, wydana w wieku 21 lat. Nie słucha się tego źle, to nie jest zły krążek, ale przydałoby się więcej pokory i refleksji. I dlatego Zbuka słucha głównie młodzież, a starsi krzywią się z niesmakiem... 

* When Zbuku, a young rapper reppin Prudnik town at the border of Poland and Czech Republic, appeared on the scene, the reviews were mixed. A part of the listeners said he was lit and it is some fresh blood, almost a Hip Hop Saviour for Polish hip hop. The other part was not convinces, saying it's wack, makes no sense and Zbuku is conceited with no apparent reason. The truth is in the middle, as always. He got some very nice beats for the record and they are the power of the album. Because Zbuku... Well, he got the voice and he's got the flow. But he lets himself go with the flow too often - he spits some bullshit then and he really considers himself as the best here - but this is just his first album, a debut made at the age of 21. It is listenable, it ain't a bad album, but the rapper needs more reflection and humility. That's why he is listened mostly by the teenagers and the olders frown with disgust...


Chcę Żyć
Że Życie Ma Sens
Czuję To

niedziela, 24 listopada 2019

PELSON – Bumelant

  [Step 2016]

* Pelson wydał już tyle płyt, czy to solo, czy z Molestą, Vieniem, Pariasem, że ciężko w sumie policzyć. I wydaje nadal. To kolejna epka - Pele najwyraźniej stawia na jakość, nie ilość - i to się sprawdza. Półgodzinny materiał nie zdąży się znudzić, a już trzeba go włączyć od nowa. Klasyczne podkłady, czasem naprawdę świetne, robią doskonałą robotę. Pelson zaś tym razem wraca lirycznie do korzeni, wspominając i rozpamiętując, z rzadka tylko wychodząc z roli, aby wrzucić jakiś przekaz. Jest nostalgicznie i... przyjemnie. Szacunek dla architektów, wspominki z podwórka i pierwszych nagrywek i koncertów - dla mnie, jako gościa, który przy tym był i sam to przeżywał, to fantastyczna wycieczka w przeszłość. Lubię pobumelować z Pelsonem.

* Pelson released so many albums, solo or with molesta, Vienio, Parias - it is hard to count them. And he still makes records. This is another EP - Pelson clearly goes for quality over quantity - and it pays off. Half an hour material can't get boring and you have to play it again. Pelson comes back to his roots, maintaining and remembering, sometimes giving a message. It's nostalgic and pleasent. He pays respect to the architects, he tells his memories from the hood and first recording sessions and concerts. For me, who was there and I lived it thru, this is a fantastic time travel. I like shirking (that's what the title says) with Pelson.


W Punkcie Wyjścia
Bez Emocji
Mury I Mosty


sobota, 23 listopada 2019

MC ACE – On A Mission

   [Semaphore 1997]

* Na fali popularności euro rapu w Niemczech wykwitały kolejne grupy i wykonawcy, którzy zazwyczaj niknęli, jeśli nie po całym albumie, to po singlu lub dwóch. Ace przyjechał do Niemiec z Baltimore z wojskiem i został. Owszem, jego kawałki przez chwilę obijały się o listy przebojów, ale odeszły nim je kto dobrze zapamiętał. MC Ace był jednak nieco inny. To znaczy schemat jest podobny to Down Low, C-Block i tym podobnych, ale sama treść się różni. Po pierwsze, jest mrocznie. Podkłady to głęboki bas i syntezator, ale wraz z refrenami śpiewanymi słodkim, kobiecym głosem, zdradzają inspirację euro dance'm. Zaś Ace rymuje głównie o demonach u drzwi, wilkołakach i szaleńcach. Przy czym nie jest konsekwentny, bo gdy brakuje mu weny w klimacie horroru, wstawia czasem po kilka wersów wypełniaczy typu 'podnieście ręce / moje sąsiedztwo jest super / rapuję że wszystkich kładę / blabla'. Oczywisty przykład beztalencia, które w Stanach nie miałoby prawa bytu. Dobrze, że głos ma koleś fajny.

* On the wave of popularity of euro rap in Germany there were new artists coming out. They usually fell into obscurity: if not after the album, then after a single or two. Ace came to Germany from Baltimore with Army and he stayed there for longer. Yes, his songs were knocking to the charts door, but they became forgotten before anyone remembered them. But MC Ace was kinda different. I mean, the scheme was similar to those like Down Low, C-Block and others, but the content was different. Firstly, it's dark. Beats are deep bass and synth, but the choruses, sung with sweet female voice  - well, it sounds like euro dance inspiration. Ace rhymes about demons at the door, werewolves and madmen. And he is not consequent, because whe he lacks horror rhymes, he goes with some fillers like 'raise yo hands / my hood is great / I rap and everyone fails / blah blah'. Clear example of talentless rapper, who wouldn't get a record deal in the USA. The only advantage is his voice.



The Monster
Twilight Party
On A Mission

piątek, 22 listopada 2019

PLAYAZ CIRCLE – Flight 360: The Takeoff

  [Def Jam 2009]     

* 2Chainz i Dolla Boy są niejako skumplowani z Ludacrisem i jego Disturbing Tha Peace - na płytach kolektywu mają swoje mocne wejścia. W sumie spodziewałem się, że drugi album duetu to będzie bangier, a przynajmniej zareprezentuje jakiś konkret. Tymczasem dostałem nijaką, płaską płytę z może zaledwie kilkoma lepszymi momentami. I niby pomysł na koncept jest niezły, bo wszystko okraszone gadkami z lotniska i samolotu, spójnie, ale... Płyta jest zaledwie poprawna. Nijakie podkłady i chociaż rapperzy dają z siebie wiele, to nie pomaga. Zresztą wystarczy spojrzeć na sprzedaż - nie poszło nawet 40.000 sztuk. I wcale nie dlatego, że nikt płyty nie docenił. Jest po prostu bardzo przeciętna... 

* 2Chainz and Dolla Boy are affiliated with Ludacris and his Disturbing Tha Peace - they have their strong inputs on the album of the DTP collective. Generally, I expected that their second album is going to be a banger, well, at least they will present some kind of solid quality. In the meantime, I got the record which is flat and mediocre with only a few good moments. And the concept seems to be good, because the idea of flight with all those airport skits are consistent, but... The album is just ok. Neuter beats and even if the rappers are doing well, it doesn't help. Just look at the sells: they didn't sell even 40k. Not because the people don't know a good thing. It's just very average.


Look What I Got
Stupid
Gettin Rich

czwartek, 21 listopada 2019

C + C MUSIC FACTORY – Anything Goes!

  [Columbia 1994]    

* Kiedy po pierwszym albumie od zespołu odszedł Freedom Williams, C&C straciło moc. Owszem, Cliviles i Coles nadal są tu producentami i umiejętnie tworzą klimat, łącząc hip hop, funk i soul, ale tu dodali jeszcze latynoskie rytmy, nieco elektro i r&b. Z dawnego składu zostały na szczęście Zelma Davis i Martha Wash, wspierane przez Caron Wheeler, więc wokalizy są mocno na poziomie. Freedom zaś okazał się nieoceniony - na jego miejsce trafiła grupa Trilogy, która niestety nie dorównuje mu ani głosowo, ani tekstowo. Cóż, C+C upada bez Williamsa, Williams nie istnieje bez C+C (jego solówka okazała się klapą...). Niemniej jednak wciąż dużo tu fajnych rzeczy. Świetne 'Papermaker' z odgrzaną ekipą Leaders Of The New School, 'Do you wanna get funky' z Nice & Smooth, do tego Funkmaster Flex i Kulcha Don - daje nam to całkiem porządny zestaw kawałków hip hopowych, mieszających się z r&b i boriqua ritmos. Nie jest to już to samo, co 'Gonna Make you Sweat', ale wciąż przyjemnie się tego słucha.

* When Freedom Williams left the group after their debut, C&C lost some power. Yes, Cliviles and Coles are still the producers and they manage the vibe with skills, connecting hip hop, funk and soul, adding to that also latin rhythms, some electro ana r&b. From the old line up there are Zelma Davis and Martha Wash, supported by Caron Wheeler, so the vocals are top notch. Freedom showed to be impossible to substitute - he was replaced by a group called Trilogy, which don't come up nor with their voices, nor lyrically. Well, C&C doesn't sound right without Williams, but also Williams is nothing without C+C (his solo album was a flop...). Anyway, we can find here some good moments tho. Excellent 'Papermaker' with good ol' Leaders Of The New School, 'Do you wanna get funky' with Nice & Smooth, also Funkmaster Flex and Kulcha Don - it gives us quite a nice set of hip hop tracks, mixed with r&b and boriqua. It is not the same as 'Gonna Make You Sweat', but I listen to it with pleasure.



Papermaker   feat. Leaders Of The New School
Do You Wanna Get Funky   feat. Nice & Smooth
Robi Rob's Boriqua Anthem

środa, 20 listopada 2019

MSTRKRFT – Fist Of God

  [Dim Mak 2009]   

* Kosmos. No bo jak nazwać ten styl, który prezentują ci Kanadyjczycy? Electro punk dubstep hip hop? Cokolwiek. Nie ma tu metki, nie ma szufladki. Muzyka jest mocno pokręcona, bardzo elektroniczna, czasem niemal wiercąca dziury w głowie. A na tych wibrujących podkładach mamy całkiem niezłą listę gości: Lil Mo, Noreaga, John Legend, E-40, Ghostface Killah, Freeway... I przyznam, że brzmi to dość... nieoczekiwanie, bo w życiu nie słyszeliście Ghostface na tak progresywnym podkładzie, a i E-40 również ma szerokie pole do popisu. Każdy rapper i wokalista musi dać tu z siebie wszystko, bo ta muzyka wymaga wysiłku. Słucha się tego nieźle, choć nie jest to łatwe w odbiorze. Intrygujące.     

* Cosmos. Coz how u're gonna name that kind of style, presented by those Canadians? Electro punk dubstep hip hop? Whatever. There's no label. The music is strongly twisted, very electronic, sometimes really drillin' holes in the head. And on those vibrating beats we have quite a nice guest list: Lil Mo, Noreaga, John Legend, E-40, Ghostface Killah, Freeway... And I must say that it sounds a bit... unexpected, because u've never heard Ghostface on such a progressive beat and E-40 deals also with that kind of vibe. Every rpper and vocalist needs to give all they can, because the music demands effort. It is not easy to listen to, but sounds good. Intriguing.



Word Up  feat. Ghostface Killah
Bounce  feat. NORE
Click Click  feat. E-40

wtorek, 19 listopada 2019

FOE DEVIOUS – Tha 1st Sicness

  [Ryde Or Dye 2001]  

* To jedna z płyt, jaką hurtem ściągnąłem kiedyś z USA, płacąc za ship jak za zboże... Tu przede wszystkim spodobała mi się okładka, ale i cena - płyta kosztowała mnie raptem 10 złych - dziś lata po 100 euro... Te kilkanaście lat temu album był mocno propsowany przez fanów podziemnego hardkoru z okolic LA. Nie odmawiam typowi skillsów - zawartość liryczna jest może mocno oklepana, ale podana w ciekawym sosie stylowym, więc wchodzi w miarę dobrze - choć może denerwować niechlujny czasem offbeat i braki w rymach. Inna sprawa to muzyka, która brzmi... hmmm... wyjątkowo. Wygląda, jakby robili ją na amigowym protrackerze, samplując ze zjechanych taśm. Szumi, trzeszczy, choć klimatu odmówić nie można. Płyta jest więc dość ciekawa, jest parę fajnych rzeczy, ale i nie każdego numeru da się posłuchać.   

* This is one of those reecords I took from the USA, paying for the ship twice as for the records... Here I liked the cover and the price - only $2,5, today it goes for about $120. Many years ago the album was propsed by the fans of underground hardcore music from LA. I don't deny his skills - the lyrical content is as usual, but served in a real nice sause, so it is listenable. Some may be annoyed by scruffy offbeat and lacks of rhymes. Music is the other thing, it sounds... hmmm... unique. It sounds like it was made on Amiga's Protracker, sampling from old tapes. It crackles, hums, but there's kinda mood here. The album is quite interesting, there are some nice moments, but not everything is worth listening.


poniedziałek, 18 listopada 2019

PAPA REU – Life & Music

  [Sanctuary Urban 2005]    

* Ostatnio wpadła mi w oko ta płyta - pamiętam okładkę, pamiętam gościa, ale ni cholery nie pamiętałem, co ta płyta zawiera - kupiłem ją co najmniej dekadę temu, ale nie to, żebym jej słuchał zbyt często. Czemu? Postanowiłem album odświeżyć, bo Papa Reu przecież pracował z najlepszymi w Houston, był członkiem Cash Money i zasadniczo fani teksańskiego rapu go propsują. Posłuchałem i już wiem, czemu tak rzadko tu wracam. Podkłady są. Nawet może i niezłe, ale na palcach jednej ręki można policzyć te, które zostają w głowie - całość jest typowa dla początku XXI wieku. Nowoczesne bengery, ale bez wyrazu i oryginalności. Co innego Reu - ma oryginalny styl, mieszając klasyczne rapsy z raggowym toastowaniem - tu dają o sobie znać korzenie z Trynidadu. Zatem niezły flow i dość porządne teksty plus gościnne wersy od Lil Flip, Curren$y, Juvenile, czy Lil Keke nieco podwyższają poprzeczkę. Jednak ogólnie płyta jest ok, ale zupełnie przelatuje przez uszy. Fajna, ale totalnie bezpłciowa. Szkoda.

* Lately I've noticed this album - I remember the cover, I remember the man, but I didn't remember what the hell is on the album. I bought it like 10 years ago, but I wasn't listening to it very often. Why? Well, I decided to refresh the record, because Papa Reu worked with the best from Houston, he used to be a member of Cash Money and fans of Texan rap send mad props. So I listened and I already know, why I come back here so seldom. Beats are there. Maybe quite good, but you can use the fingers of your one palm to count those that stay in yo head for londer - they are typical for the beginning of the XXI century. Modern bangers, but without explicity nor originality. Reu is a different kind of things - he has unique style, mixing classical raps with ragga toast - his Trynidad origins come to play here. So good flow and nice lyrics plus guest vocals from Lil Flip, Curren$y, Juvenile or Lil Keke raise the bar. Generally the record is quite ok, but it flows thru the ears without stopping by. Pity.


Hold On

niedziela, 17 listopada 2019

DONATAN – Równonoc. Słowiańska Dusza

   [Urban 2012]      

* Niby Donatan plątał się po płytach na produkcji i trochę osób go kojarzyło, to jednak kiedy pierdyknął to wideo o biciu masła czym mama dała - to był szok. Połączenie słowiańskiej tradycji z nowoczesnymi brzmieniami hip hopowymi nie miało precedensu. Owszem, były jakieś tam próby, ale Donatan walnął z grubej rury, zatrudnił folkowców z Percival oraz plejadę rapowych gwiazd: Borixona, VNM, Tede, Mesa, Palucha, Gurala, Sokoła, Onara, Pezeta, Miuosha... Można wymieniać długo. Każdy z gości dał swoją definicję bycia Słowianinem - jedni podeszli do tego poważnie (3ci Wymiar), drudzy postawili na stereotypy (Onar, Paluch), trzeci odwalili zwykły bełkot wokół tematu (Tede), ale większość traków jest naprawdę dobra. Może bardziej to zasługa producenta i muzyków, którzy tchnęli w beaty nieco magii? Pewnie tak, ale sporo rapperów potrafiło się dostroić do klimatu i w sumie wywaliłbym tylko pojedyncze kawałki (przede wszystkim Tedego, równie dobrze mógł tu rymować Popek, efekt byłby podobny). Pomysł na płytę zacny, a że ja bardzo lubię lokalne wkręty, biorę ten krążek z dobrodziejstwem inwentarza. I, co ciekawe, choć album pokrył się platyną, weź go dziś kup za mniej niż 100 zł...

* Well, Donatan did some production for Polish rappers and some knew his name, but when he came out with his folk video, where girls were making butter and shaking what their mothers gave them - the audience went crazy. Mixing Slavic tradition with modern hip hop sound was something unique. Well, there were some soundchecks, but Donatan took out big cannons. He hired folk group Percival and the best Polish rappers: Borixon, VNM, Tede, Mes, Paluch, Gural, Sokół, Onar, Pezet, Miuosh... The list is much longer. Every rapper gave his own idea about being Slav - some of them were serious (Trzeci Wymiar), some pointed out some stereotypes (Onar, Paluch), the third part just said some blah blah typo bullshit (Tede), but most of the tracks is very good. Maybe this is rather a matter of the producer and musucians, who gave some magi to the sound? Probably yes, but alotta rappers adjusted to the vibe and I just could throw a few songs out (mostly Tede's tracks - there could be anyone rhyming here). The concept for the record is pretty nice and I like that local ethnic inserts so I always willingly take them. And, even if this album soon went platinum, it's impossible to buy it for less than 25 euro...



Słowiańska Krew - Gural, Sheller, Kaczor, Ry23, Rafi
Nie Lubimy Robić - Borixon, Kajman
Z Dziada Pradziada - Trzeci Wymiar

sobota, 16 listopada 2019

E-LIFE – E=MC2

  [Edel 2002]    

* Nawet nie pamiętam, skąd go znam - wpadła mi wiele lat temu jego pierwsza płyta, polecona przez kumpla - okazała się niezła, więc kiedy pojawiła się druga, zaraz ją sobie zgrałem z internetu - dostać na początku XXI wieku holenderską płytę w Polsce to był wyczyn. To więc drugi album tego rappera z Rotterdamu, który zdobył fejm dzięki występom na jednej scenie z tuzami amerykańskiej sceny. E-Life rymuje po angielsku, dzięki czemu jego kawałki są dostępne dla wszystkich. I dobrze! Bo na tej płycie wszystko się zgadza. Podkłady są świetne, aranżacje i refreny zostają w głowie i każdy trak buja. Sam E-Life ma bardzo dobry styl i teksty. On potrafi poruszyć i przyciąga do głośników, zwłaszcza, kiedy wraz z nim występują holenderscy rapperzy z Postmen, czy Michael Franti ze Spearhead. I taki jest ten album - z jednej strony prawdziwy, ciężki rap, z drugiej zmiękczony jest soulem, ciepłem i emocjami. Brzmi to naprawdę dobrze, to jedna z najlepszych holenderskich płyt, jakie słyszałem. Klasyk.

* I don't even remember how I got to know him - I came across his debut amny years ago, it was recommended by my homie - it turned out to be quite nice, so when I found out that there's a second album, I downloaded it from the net - get a Dutch album here in Poland in the beginning of XXI century was a miracle. So this is the second album from this Rotterdam own, who got some fame due to performances at the same stage with American stars. E-Life rhymes in English, so his tracks are understandable for all. And that's good! Because there's everything fine on this album. Beats are great, arranges and hooks stay in the head and every track rocks. E-Life has a good style and lyrics. He can move and attract the listener, especially, when he is featured by other Dutch rappers, like Postmen, or Americans, as Michael Franti from Spearhead. And this is how this story goes - it is ruff and real, but on the other hand it is softened with soul, warmth and emotions. It sounds really well, it is one of the best Dutch records I have ever listened to. Classic.


K.I.T.A. (Bring It On)
My Love  feat. Michael Franti

piątek, 15 listopada 2019

CORLEONE' FAMILY – No Gutz, No Glory

   [Corleone Ent. 2004]    

* Nie wiem zbyt wiele o tej grupie - tyle, że ci reprezentanci Flint mają coś wspólnego ze Screwed Up Click i że gościnnie jest tu sporo porządnych gości. Wydaje mi się, że to cała organizacja, zrzeszająca różnych artystów z Michigan. Muzycznie to typowe południowe perkusje, ale to, co na nich się dzieje, różni się od pierwszej lepszej płyty z Durrty Souf. To pełne spektrum możliwości, od piszczał w typie g-funku, poprzez nieco północne syntetyki, aż po funkowe sample niczym z NY. Na tych ciekawych podkładach rapują członkowie grupy wraz z licznymi gośćmi: YoungBloodz, Bootleg, MC Breed i paru typów z podziemia. Tematyka jest jednak już nieco bardziej oklepana, bo te gangsta stories znamy na pamięć, ale... i tak podejście twórców jest wystarczająco oryginalne, żeby płyta się nie nudziła. Nadspodziewanie dobra rzecz, kupiona za grosze i mało znana. A warta uwagi.

* I don't know much about this group - those Flint owns has something in common with Screwed Up Click and there are many solid guests here. I guess that it is a whole organisation, connecting many artists from Michigan. Musically thre are typical southern percussions, but what is different, it's the whole sound going on here that sets them apart from that Durrty Souf. It is a full spectre of possibilities - from g-funk synths, thru southern synthetics to funk samples with NY style. On those interesting beats there are crew members rappin together with many guests: YoungBloodz, Bootleg, MC Breed and some underground cats. The topics are more usual, because we all know those street stories, but... the approach here is original enough, so the album won't get boring easily. Unexpectedly good thing, bought for cheap and less known. But worth noticing.



Something to listen to from the album

czwartek, 14 listopada 2019

AL KAPONE – Da Resurrection

   [Brutal 1995]

* Uwielbiałem przychodzić do sklepu Media Music Fan, bo tam zawsze leżało coś dla mnie w cenie 10-20 złych. Czasem wychodziłem z naręczami płyt, bo jeszcze kiedyś szef sklepu sprowadzał płyty z USA i często trafiały się cuda cudeńka - jak ten, bodajże czwarty album Al Kapone. W momencie wydania, rapper miał już status legendy podziemia Memphis, a jego płyty wychodziły na cały kraj. Ta płyta o takie preludium przed prawdziwym wybuchem sceny Memphis, którą wypchnęli Three 6 Mafia. Ale trzeba pamiętać o pionierach, którzy tworzyli podwaliny: nie tylko 3-6, ale również Gangsta Pat, 8Ball & MJG, Playa Fly, MC Mack, Tommy Wright III i właśnie Kapone. Mnóstwo syntezatorów i piszczał, g-funkowe melodie i niskie basy, do tego brutalne i często ociekające krwią opowieści z miejskiej dżungli to wyznacznik tej płyty. Ciężki, agresywny styl, który potrafi wywołać ciary. Świetna płyta, jeden z kamieni węgielnych sceny Memphis. I pomyśleć, że kupiłem to za 10 złych - dziś cena płyty nie schodzi poniżej 50 euro...   

* I love coming to Media Music Fan shop, coz they always have something for me for the proce of 1-5 euro. Sometimes I was leaving the shop with bunches of cds, because the shop owner used to get the records from the USA and there were plenty of rap wonders - just like this one, fourth album from Al Kapone.In the moment of releasing it Al had a underground legendary status in Memphis and his records were distributed by majors. This album is a kind of prelude for the real boom of Memphis scene, which was blown up to the world by Three 6 Mafia. But we gotta remember about those who were the basis for that sound: not only 3-6, but also Gangsta Pat, 8Ball & MJG, Playa Fly, MC Mack, Tommy Wright III and Kapone. A lot of synthesizers, g-funk melodies and low bases matched with brutal and blood drippin stories from the city jungle - this is the sign of the album. Ruff, aggressive style can make u shiver. Great album, one of the milestones of Memphis rap. And just think I bought it for 2 euro - today it is not less than 50...


Da Death Penalty
Da Resurrection
Once A Thug

środa, 13 listopada 2019

OSDORP POSSE – Vlijmscherp

  [Djax 1993]                      

* Nederhop to dziwny twór. Holenderskie rymy, bezkompromisowa, hardkorowa muzyka i ten holenderski sznyt i dowcip. Osdorp Posse to jedni z pionerów stylu, a tu mamy ich trzeci album. To taka swoista mieszanka Public Enemy, Beastie Boys i niderlandzkich klimatów. Brudne gitary, ciężkie sample, łomoczące perkusje, dzikie skrecze i bezpośrednie teksty na temat sytuacji politycznej i społecznej. Na początku lat '90 to była rzecz, która zachwyciła zbuntowaną, holenderską młodzież, nic więc dziwnego, że Osdorp Posse zyskał dużą sławę w kraju i status legend. Osobiście szanuję te klimaty, choć wyznam, że mnie nie zawsze pociągają - zwłaszcza nie rozumiem fenomenu Osdorp Posse. Ale nie jestem Holendrem, może dlatego? Zbyt hałaśliwe, zbyt blisko punku. Ale coś w tym jednak jest... 

* Nederhop it is kinda different. Dutch rhymes, no compromises in music and this Dutch sense of humour and vibe. Osdorp Posse is ona of the originators of this style and this is their third album. It is a mixture of Public Enemy, Beastie Boys and Nederland moods. Dirty guitars, hard samples, banging percussions, wild scratches and direct lyrics about the political and social situation in the Netherlands. In the beginnings of the '90s it was a thing that made rebellious Dutch youth extatic. No wonder that Osdorp Posse got a lot of fame in the country and they gained a legendary status. Personally I respect that flava, but it doesn't always attract me - especially I don't exactly understand the phenomenon of Osdorp Posse. But I ain't Dutch, maybe that is why? Too noisy, too close to punk music. But there's something in it...



Vlijmscherp
Roddels En Geruchten
Om Voorbijterijden

wtorek, 12 listopada 2019

BIAJE – Madd Rapps

  [Steel Reel 2000]                 

* Płytę kupiłem w paczce z tanimi rzeczami z USA - w zasadzie ship był droższy, niż cała góra płyt... Niemniej jednak, trafiło mi się tam kilka perełek, między innymi właśnie drugi krążek Biaje (czyt. B.I.G.) z grupy II Foe Tha $. To bardzo przyjemna płyta z Bay Area, taki podziemny funk z Oakland, wyprodukowany w dużej części przez Sean T. Bujające podkłady, czasem relaksujące, czasem groźne, okraszone solidnym głosem i stylem rappera. No i oczywiście odpowiednimi wersami o zbójeckim żywocie. Większość płyty Biaje ogarnia sam, ale znajdziemy tu gościnne zwrotki takich osób, jak Spice 1, Keak Da Sneak, Young Cellski, 2wice, JT Bigga Figga, czy Captain Save'Em. Przemyślane brzmienie, niezła technika MC i ten styl z Bay Area - bardzo przyjemna rzecz.

* I bought this album in a parcel with cheap albums from the USA - well, the shipping was more expensive that the whole bunch of records... Anyway, there were some gems there - among the others, I got the second album from Biaje (pron. B.I.G.) of II Foe Tha $. It is a nice Bay Area album, kinda underground funk from Oakland, produced mainly by Sean T. Rocking beats, sometimes laid back, sometimes menacing flavored by the solid voice and style of rapper. And, of course, proper lyrics about his thug life. Most of the album is made by Biaje alone, but there are some guest verses from those like  Spice 1, Keak Da Sneak, Young Cellski, 2wice, JT Bigga Figga or Captain Save'Em. Considered sound, MC with good technique and that Bay Area style - very nice album.



nothing in the net to listen to...  ;(

poniedziałek, 11 listopada 2019

PEJA & DJ ZEL – DDA

 [Fonografika 2016]                             

* Kto by pomyślał w latach '90, że ten typ ze Slums Attack będzie kiedyś dojrzałym, konkretnym artystą? Peja porzucił Decks'a i całość dla niego wyprodukował DJ Zel. Nie był to zły pomysł, bo podkłady są w porządku, choć wyznam, że kilku z nich pozbyłbym się szybciutko. W większości to truskulowe granie - i to Zelowi wychodzi, ale kiedy próbuje wejść na jakieś nowocześniejsze rzeczy - a'a. Robi się dziwnie... A sam Rychu jest w formie, choć coraz częściej wydaje się powtarzać. To, że jest rap weteranem to jasne, po co mówić o tym w każdym niemal numerze? Na szczęście jest tu również trochę osobistych wycieczek do życia w rodzinie alkoholowej i trudach wybicia się z jeżyckiego Bronxu. Peja zaprosił sporo gości, nawet trafili się anglojęzyczni, ale tym razem dziesiąta liga. Za to z Polski mamy pierwszą: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... i parę innych osób. Płyta niezła, ale nic wybitnego. No i ta obrazoburcza okładka... 

* Who would ever thought in the 90s, that this skinny guy from Slums Attack gonna be a mature, solid artist? Peja left DJ Decks and his album was produced by DJ Zel. It wasn't a bad idea, because them beats are alright - I'd throw out some quickly, tho. Anyway, that's some true skool sound - and Zel makes it propa, but when he turnes into some nu skul stuff - that's a no-no. It makes the whole thing strange. And Peja is in shape, even if he started getting repetitive some times. It is clear that he is a rap veteran, no need to say it over and over. But there are also some personal songs about living in alcoholic family, about hard work to get out of Jeżyce (district of Poznań city, rather dangerous). Peja invited a lot of guests, even foreign, but they don't count at all. But from Poland, we have a full list: Ryfa Ri, Pih, Buczer, Sokół... and others. Good album, but nothing original. And this seditious cover...



Druga Szansa
Grand Champ
S.L.U.M.S.

niedziela, 10 listopada 2019

LJ KARWEL – Niepotrzebne Skreślić

 [Alkopoligamia 2014]

* Rapperzy z małych mieścin często zaskakują swoimi nagraniami i osobowością. Karwel dobił się do Alkopoligamii i wyszedł trochę jako czarny koń. Płyta była raczej sukcesem, choć wywołała trochę mieszanych uczuć i w sumie wcale się nie dziwię. Najlepsze są tu podkłady, bez kitu, producenci naprawdę robili bardzo przyjemne, klasyczne podkłady, które niosą nas przez cały album. Dobre. Sam Karwel... Potrafi być chwytliwy, przykuć uwagę sprytnym rymem, ale często tekst umyka z powodu zawiłości (niedoskonałości?) technicznych jego flow. Sporo czerpie np. z Redmana - te małpy to ewidentnie trochę za duża inspiracja. Niemniej jednak album jest calkiem porządny i dobrze się go słucha. Trochę plusów, nieco mniej minusów. Jest spoko. 

* Rappers from small towns sometimes surprise with their records and personalities. Karwel went under Alkopoligamia wings (popular hip hop label in Poland) and he was released as a black horse of the stable. The album succeeded, even if it gathered mixed reviews and generally I am not surprised with it. The best thing here are the beats, no shit, the producers gave their best here, making classical beats that flow on thru the whole album. Good. Karwel... Well, he can be catchy, grab the attention with witty rhymes, but the meaning sometimes runs away due to complications (imperfections?) of his technique. He takes a lot after Redman - those monkeys in one song is too much as for an inspiration. Anyway, the album is quite solid and it is listenable. Many advantages, a few disadvantages. Cool.




Nienawidzę Ludzi
Małpie Miasto
Zdolna Półka

sobota, 9 listopada 2019

REBEL BABEL ENSEMBLE – Dialog I

   [Agora 2016]

* To bardzo ciekawy projekt, który mnie przyciągnął swoją różnorodnością i kosmopolitycznością. Jednym z inicjatorów projektu jest L.U.C., razem z nim Jan Feat z Danii i parę innych osób. Zespół rozrósł im się ponad miarę, czego dowodem jest ten podwójny album. Grane na żywo podkłady pełne ekspresji, folkowych zagrań, skreczy i Bóg wie czego jeszcze. Muzycznie - ogień, pod warunkiem, że nie jesteś purystą. No i wokale. Mamy tu na przykład taką Melę Koteluk, ale i wielu raperów: z Polski (Grubson, Bisz, Joka, Ńemy, Hades i oczywiście L.U.C), z Hiszpanii (Rapsusklei, Woyza) i ze Szwecji (Promoe ze słynnego Loop Troop). To tylko 10 traków, ale bardzo esencjonalnych. Nieoczywiste, inne, ciekawe. Mnie wkręca.    

* It is a very interesting project, which attracts me with its diversion and cosmopolitan idea. One of the inovators of it is Polish rapper L.U.C., together with Jan Feat from Denmark and some other people. The band grew up so much that it is almost impossible to name all the musicians and vocalists taking part in it - you have a double album as a proof. The beats played with live instruments are full of energy, folk inserts, scratches and only God knows what else. Musically it is pure fire - unless you're rap purist. There are many vocalists as well as rappers, let me name some of them: Grubson, Bisz, Joka, Ńemy, Hades and obviously L.U.C (Poland), Rapsusklei and Woyza (Spain), Promoe of LoopTroop (Sweden)... It's just 10 tracks, but very essencial. Not obvious, different, interesting. I take it.



Dialog - L.U.C., Jan Feat, Rapsusklei, Promoe
Mainfest - L.U.C., Grubson, Promoe, Woyza, BRK

piątek, 8 listopada 2019

SOWETO KINCH – A Life In The Day Of B19: Tales Of The Tower Block

 

   [Dune 2006]  

* Jeszcze do niedawna nie wiedziałem, że ktoś taki istnieje. Kupiłem jego pierwszy album za jakieś grosze i... kiedy wpadłem na drugą płytę, nabyłem natychmiast - również bardzo tanio. Soweto to rapper i saksofonista z Londynu z korzeniami na Jamajce i Barbadosie. Co mnie urzekło w tym albumie? Wszystko. Sam koncept wciąga - to opowieść o dniu w życiu trzech gości z Birmingham, ich historię opowiadają nie tylko kawałki, ale i skity pomiędzy nimi. Przy czym, trzeba przyznać, że Soweto ma nie tylko świetne teksty, lekko ironiczne i szydercze, ale również umie je przekazać (weźcie 'Everybody Raps'). A muzyka zaś... Płynie. Pełno tu jazzu, nieco funku - brzmienia się mieszają i dostajemy dzięki temu nową jakość. Brzmi to fantastycznie, rzadko udaje się znaleźć coś tak dobrego. Genialny album!

* Just not a long time ago I didn't know about the existence of thatperson. I bought his first album for so cheap and... when I came across his second album, I bought i immiedately - for cheap as well. Soweto is a rapper and saxophone player from London with Jamaican-Barbados roots. What got me on this album? Everything. The whole concept gets u in - it is a story about a day in the life of three different men from Birmingham. Not only the songs tell their stories, there are also skits among the cuts. And I gotta admit that Soweto has got great lyrics, slightly ironic and mocking and he knows how to tell them (check 'Everybody raps'). And the music... flows on. Plenty of jazz, some funk - the sounds mix and he get a new quality due to that. It sounds fantastic, it is kinda rare to find something like this. Genious album!


Full Album Here To Listen To



czwartek, 7 listopada 2019

BANITA – Droga Do Gwiazd

  [RRX 1997]   

* Banita wyszedł w tym samym momencie, co pierwszy album Układu Warszawskiego. Od początku podeszła nam ich muzyka, bo wydawało się, że nadajemy na podobnych falach: apokaliptyczne wizje, bezkompromisowość i podkłady robione na Amidze. Cała płyta to hardkor, ciężkie granie, agresywne, krótkie i proste refreny. Wówczas wyszło to tylko na kasecie, RRX początkowo nie inwestował w płyty - album wyszedł na CD dopiero w 2019 roku, kiedy Krzysiek Kozak postanowił zmasterować kilka klasycznych płyt z PH Kopalnia i RRX i wydać je w limitowanej wersji. W ten sposób zostałem posiadaczem egzemplarza jednego ze 100 za 60 złotych z nową okładką, kilkoma bonusami i poprawioną jakością. Jak się tego słucha dziś? Cóż, słychać, że to stare dzieje, ale nie ma na co narzekać - wciąż można słuchać 'Drogi Do Gwiazd' z przyjemnością.  

* Banita was released at the same time when the first album from my crew, Układ Warszawski came out. We liked their music from the beginning, because we thought it just appeals to us and we emit the same kinda waves. Apocalyptic visions, takin' no shorts and beats made on Amiga software. The whole album is hardcore, ruff sound, aggressive, short and simple hooks. It was released only on the tape, their label RRX didn't invest in CDs - this album was rereleased on CD only in 2019, when Krzysiek Kozak (label owner) decided to remaster some of the classic albums, released by his labels PH Kopalnia and RRX. They were released in limited versions, 100 items. So I became the owner of one of the records for 14 euro with new cover, some bonuses and corrected quality. How does it sound today? Well, it is clear that it is old thing, but there's no need to complain - I still listen to 'Droga Do Gwiazd' (A Way To The Stars) with pleasure.



7 Bram
Klatka
Droga Do Gwiazd

środa, 6 listopada 2019

CHONABIBE – Panoramy

  [Urban 2015]

* Pierwsza płyta składu mnie rozwaliła - naprawdę, to doskonała porcja hip hopu. Drugi album wyszedł rok później, ale przeszedł bez echa. Trochę nawaliła dystrybucja, trochę odstraszyła zaporowa cena. Dopóki nie znalazłem albumu na wyprzedaży, nie miałem ochoty wysupłać prawie 50 złych za ten krążek. Tym bardziej, że nie jest to już to samo, co na debiucie. Owszem, instrumenty grają, jest rap, beatbox, skrecz, ale zaczęło wchodzić tu zbyt dużo oboczności, które rozwadniają materiał. Funk, ragga - to są rzeczy, które napędzają, ale mamy tu też nieco popu, czy bluesa, które w sumie średnio pasują. Nie jest to zły krążek, ale spodziewałem się czegoś więcej.   
                             
* The first album of this group was lit - really, great hip hop. Second one was released a year later but it didn't knock on any door. The distribution and promotion failed, besides it just cost too much with no reason. I just didn't want to pay 12 euro for the album, while normal price is like 7-8 euro. The more that it just ain't the same as on the debut. Yes, plenty of live instruments, rap, beatbox, scratch, but they added too many side sounds, which water the material down. Funk, ragga - these are the things to speed up the pace, but we also have some pop appeal and blues, which just don't fit much. It ain't a bad record, but I expected something more.



Pan Ma Relaks
Lato To Stan Umysłu
Duże Dzieci

wtorek, 5 listopada 2019

CULCHA CANDELA – Flätrate

 [Urban 2011]                                

* Pierwsze płyty tego składu były czymś nowym i świeżym, łykałem mocno. Uganda, Niemcy, Polska, Korea i Kolumbia, czyli kraje pochodzenia członków oznaczały, że to będzie wybuchowa mikstura. I w sumie jest, choć szósta płyta już może nie ma tyle świeżości, raczej jest krokiem wprzód (w bok?) w stosunku do początków. Czy mi się to podoba? I tak, i nie. Z czasem Culcha Candela zaczęła zbijać swoją muzykę z pop papkę z elementami hip hopu, a nie odwrotnie. Mamy tu więc mnóstwo ogranych mainstreamowych patentów, połączonych z rapem, ragga, electro, raggaeton i czym tam jeszcze chcesz. Czasem brzmi to naprawdę fajnie, czasem palec nieuchronnie biegnie ku przyciskowi skip. To już nie jest ten sam zespół, co pięć lat temu. Szkoda.

* First albums of that squad were fresh and something new, I dug'em. Uganda, Germany, Poland, Korea and Colombia, the countries of members' origin meant, that it's gonna be an explosive mixture. And actually, it is. Even if the sixth album ain't that fresh, this album is a step fowradr (aside?) according to the beginnings. Do I like it? Well, yes and no. As the time was passing, Culcha Candela started to make the music as a pop pulp with elements of hip hop, not the opposite as it used to. So we have plenty of played out pop ideas, put togehter with rap, ragga, electro, raggeaton and whatever you want. Sometimes it is really nice, but sometimes your finger goes definetly in the direction of skip button. It ain't the same as it used to be 5 years ago. Pity.


Flätrate 
Millionäre
Verdammt Guter Tag

poniedziałek, 4 listopada 2019

EVIL ED & CONSPICUOUS – The Get Together

  [Ottoman Elf 2008]                      

* Cieszyłem się, kiedy udało mi się dostać ten krążek, i to w dobrej cenie. Evil Ed to angielski producent i DJ, związany z wieloma legendarnymi brytyjskimi wykonawcami i działający na scenie od końca lat '80. Jego muzyka to klasyczny bumbap plus skrecze - wszystko tu kołysze głową do beatu i płynie jak za najlepszych czasów brytyjskiego hip hopu. Conspicuous zaś to pochodzący z Turcji rapper składu The Colony, który jest wprawdzie nieco młodszy stażem od Eda, ale ma sporo skillsów na majku i pasuje doskonale do tych podkładów. Żeby było weselej, mamy tu trochę gości, i to znanych. Nie tylko z UK: Jehst, Doc Brown, ale i z USA: Shabbam Sahdeeq, czy L.I.F.E. Long. I czy to mamy tu poważne tematy o życiu w Londynie, czy lekkie letniaki - za każdym razem wszystko jest przemyślane i poskładane. Bardzo fajny krążek.

* I was happy to get this album in a good price. Evil Ed is an English producer and DJ, affiliated with plenty of legendary British artists - he's been busy on the scene since the late '80s. His music is classic bumbap plus scratches - everything nods your head and flows as in the best British rap years. Conspicuous is a rapper with Turkish descent, a member of The Colony crew, who's here a bit shorter, but he's got many skills on the mic and he fits perfectly here. To make thing more enjoyable, we have some well-known guests here. Not only from UK, like Jehst, Doc Brown, but also from the USA: Shabbam Sahdeeq or L.I.F.E. Long. And it doesn't matter whether there are serious tracks about life in London or summertime hits - everything is perfectly made up. A very good album.


You & Me (Never Could Happen)
Ill Out
Marvelous

niedziela, 3 listopada 2019

UTP – The Beginning Of The End... Screwed & Chopped

  [Rap-A-Lot 2004]

* Nie jestem fanem rzeczy pociętych i zjechanych, ani nawet zwolnionych. I zazwyczaj nie kupuję takich płyt - chyba, że się pomylę, tak jak tutaj. W sumie nawet nie wiem czemu to kupiłem, nie zauważyłem napisu 'chopped & screwed', a po prostu chciałem pierwszy album UTP. Bo w zasadzie jeśli chodzi o Hot Boy$, to najbardziej z nich lubiłem Juvenile (razem z B.G.), a tu towarzyszą mu Skip (jego solówka też jest bardzo w porządku) i Wacko. OG Ron C pociął album UTP w taki sposób, że, owszem, wokale są zwolnione, ale wpasowane w beat i nie robią wrażenia pociętych byle jak i wrzuconych na spowolnioną muzykę. Raz, że cała trójka robi niezłe rzeczy w stylistyce New Orlean, dwa, że OG Ron C również wie, jak pociąć numery. Miałem to wywalić, ale... spodobało mi się na tyle, że zachowałem. 

* I am not a fan of those chopped and screwed things, not even of those slowed down. And I usually don't buy such kind of records - I may do this by mistake only - just as I did here. I don't even know why I bought it - I must have missed 'chopped & screwed' notice - I just wanted to have first UTP album. Cause when it comes to Hot Boys, I have always liked Juvienile the most (along with B.G.), and here we also have Skip (his solo album is also very nice) and Wacko. OG Ron C cut this album in a way that leaves the vocals slowed, but they fit in the beat and they don't seem to be just thrown onto the chopped beat. First of all, the whole three make good things in New Orleans style, secondly, OG Ron C knows how to chop. I was supposed to throw this album out, but... I kinda like it enought to put it on the shelf.


Nolia Clap Screwed
Ride Tonight
Don't Start

sobota, 2 listopada 2019

Z-TRIP – All Pro Soundtrack

  [Decon 2007]

* Zasadniczo Z-Trip ma szacunek, bo to niebywały DJ. I ja to szanuję. Po 'Shifting Gears' byłem nastawiony bardzo na tak, więc kiedy miałem okazję nabyć kolejny album, nie wahałem się. To rodzaj albumu producenckiego - mamy tu dziesiątki różnych brzmień, od klasycznego hip hopu po dość ostry rock, bossanova, electro i rzeczy tego typu - niektórymi naprawdę nie pogardziliby Ugly Duckling. Zaowocowało to gitarową wersją 'Let The Rhythm Hit'em' Rakima, czy w ogóle rockowym kawałkiem Backyard Bangers. Ale poza tym mamy tu śmietankę rapperów: Chali 2na, Aceyaolne, dead prez, Slug, Casual, Pep Love czy Gift Of Gab. Cały czas mam mieszane uczucia - część jest naprawdę niezła, ale kiedy wchodzą te klimaty typu numetal, robi się przaśnie. Płyta nie jest najgorsza, ale według mnie nie ma się tu czym zachwycać. 

* Generally, Z-Trip has much props, because it is an incredible DJ. And I respect it. After 'Shifting Gears' I became a fan, so when I had a chance to get another album, I just did it. It is a kind of producer's album - we have tens of sounds, from classic hip hop to hard rock, bossanova, electro and all those different typa thangs - some of them would sound good on Ugly Duckling records. As a result there's a guitar version of Rakim's 'Let The Rhythm Hit'em' or pure rock song 'Backyard Bangers'. Apart from that there's top list of emcees: Chali 2na, Aceyaolne, dead prez, Slug, Casual, Pep Love or Gift Of Gab. But all the time I have mixed feelings - some songs are really good, but when it comes to that numetal shit, it starts getting awkward. The album ain't bad, but there's nothing to be delighted about.



Something Different
Automatic At It  feat. Aceyalone
Sure Shot  feat. Casual, Pep Love

piątek, 1 listopada 2019

SCHOOLBOY Q – Oxymoron

 [Top Dawg 2014]

* Pamiętam, jak wszyscy (czytaj: każdy) jarali się tym albumem: że świeży, że teksty, że technika, że pomysły... Wszak nie był to debiut, mimo, że Q wyszedł po raz pierwszy u mejdżorsa. Na szczęście fan.pl oferuje często premiery w doskonałych cenach niezbyt długo po premierze. To sobie kupiłem, a co. I dołączyłem do grona jarających się. Owszem, jest to świeże. I to jak bardzo! Z jednej strony mamy trapowe kawałki - głębokie, dudniące, powodujące echo w głowie. Z drugiej zupełnie typowe, kalifornijskie bujacze. No i ci goście: Kendrick Lamar, Raekwon, Kurupt, Tyler, Suga Free, czy Jay Rock. Q ma ten uliczny sznyt, ale opowiada o życiu na dzielni w bardzo specyficzny i mało oczywisty sposób. Klimaty zmieniają się z każdym kawałkiem, co sprawia, że nie ma tu nudy. Naprawdę fajny krążek. 

* I remember when everyone (means: each and every) was telling that this album is lit: fresh, lyrics, technique, ideas... That wasn't his debut, even if Q went out with this one at major label. Luckily, fan.pl shop often offers new albums in great prices, not so long after the premiere. So I bought myself a copy, why not. And I become one of the fans of the record. Yes, it is fresh So much! We have trap songs - deep, thumpin, making echoes in the head. On the other hand there are quite typical tracks, California rock. And those guests: Kendrick Lamar, Raekwon, Kurupt, Tyler, Suga Free or Jay Rock. Q has got that street shit, but he's telling the street stories in a very original and not obvious way. The vibe changes with every song, so you just can't get bored. Really good album.



Collard Greens   feat. Kendrick Lamar
Hell Of A Night
Yay Yay

NUMBER 7500

A więc kręci się, kręci... Album numer 7500 na mojej liście to Nutmeg 'Ghetto's Child'. Odsłuchuję teraz płyty, które wpadły mi na przełomie kwietnia i maja, więc zasadniczo jestem w dupie na pół roku. Ciekawe, czy kiedy ostatnio kupiłem kolejne partie, znajdzie się dużo dubli, czy nie?

So it goes on and on... Album number 7500 on my list is Nutmeg 'Ghetto's Child'. I'm listening tothe records I bought at the break of April and May. I am in a deep ass for about half a year with that. So I was wondering: when I buy records nowadays - how many doubles do I have?